piątek, 20 września 2013

Rozdział 5 - sobota

 Zamknął oczy. Starał się z całych sił znaleźć w jego własnym szczęśliwym świecie tylko po to aby zasnąć. Musiał to zrobić. Chciał wyjść ze szpitala jak najszybciej, być w pełni sił. Jeśli go nie wypuszczą to wyskoczy przez okno. To bez znaczenia, że jest na czwartym piętrze, dla miłości zrobiłby wszystko. Mama zawsze powtarzała mu aby kochać szczerze nawet wtedy kiedy się nie kocha, a on kochał całym sercem, całą duszą. Miał nadzieję, że go znajdzie, a nawet jeśli on umrze, a Derek będzie żył, to nie będzie dla niego tak straszne jak życie bez niego. Wiecie co było dla niego ironią? To, że nawet się ze sobą nie przespali. Jak można myśleć o czymś takim właśnie w tamtym momencie. On o tym myślał. Czemu Hale nigdy nie zdobył się na to aby chociaż z nim o tym porozmawiać? Zainicjować jakąś sytuację? I wtedy go oświeciło. Może traktował to poważnie. Ten cały ich związek. To dało mu o wiele więcej niż mógł pomyśleć. Uspokoił umysł i zasnął. Myślał tylko o tym aby zobaczyć go ponownie.

- Stiles? - usłyszał ten głos. - Śpisz? - uśmiechnął się do siebie.
- Śpię - wymruczał znów wtulając się w miękką poduszkę.
- Właśnie słyszę - Derek zaśmiał się. Nie robił tego często, a jak już to robił to zazwyczaj była to zasługa nie kogo innego jak Stilinskiego.
- Chcę spać. - uniósł jedną powiekę ale zobaczył tylko ciemność. - Jeśli mamy rozmawiać to przynajmniej zapal światło idioto, bo chcę Cię widzieć - o tej porze był wyjątkowo marudny.
- Śpiąca królewna nie ma dziś humoru? - usłyszał, a po chwili zapaliła się mała lampka stojąca na biurku.
- Bardzo zabawne, mieliśmy rozmawiać - odparł oschle. Kilka godzin wcześniej pokłócili się to, że Hale nie chce zranić Stiles'a, więc odmawiał wszystkiego co mogło być dla niego niebezpieczne. Jaki w tym sens skoro wszyscy dobrze wiedzieli iż brązowooki prędzej czy później zawsze stawia na swoim. Skończyło się tym, że Derek pchnął go na szafkę pod wpływem chwili. Wiedział, że to nie jego wina, ale nie zmieniało to faktu, że zabolało to go gdzieś w klatce piersiowej, dokładnie tam gdzie znajdowało się serce.
- Ja przepraszam. Naprawdę Stiles. Ostrzegałem Cię. Nie chciałem tego zrobić - podszedł o krok bliżej do łóżka, niedługo później siadając na nim. - Dlatego nie powinniśmy być razem, wiesz o tym. 
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że chce być z Tobą. Czy to tak trudne do zrozumienia? - warknął.
- Czuję do Ciebie zbyt dużo aby umieć powstrzymać cokolwiek. Przy Tobie każdy moje odczucie staje się silniejsze, napiera na mnie o wiele bardziej. Boje się, że w pewnej chwili stracę jakiekolwiek panowanie, stracę Ciebie, jeśli już tego nie zrobiłem.
 Stiles pokręcił głową i przysunął się do zielonookiego. Nie umiał zrozumieć w jaki sposób znaleźli się w takiej sytuacji. Powinni sobie ufać. On ufał mu bezgranicznie, ale Hale sam nie umiał sobie zaufać. Byli ze sobą już trzy tygodnie, a on nadal nie rozumiał jak wiele nawzajem do siebie czują. To nie był tylko jakiś przelotny romans. Wiedzieli, że są do siebie dopasowani. Bez względu na to jak bardzo staraliby się to od siebie odsunąć i tak skończyli by razem.
- Ufam Ci. To jest najważniejsze - Stilinski usiadł mu na kolanach. Dłonie zaplótł na tyle jego szyi, zbliżył się o kilka centymetrów. Nie pocałował go. Czekał aż sam to zrobi. Nie będzie go do niczego zmuszał, to nie miałoby sensu. 
- Dlaczego mi to robisz? - szepnął Derek.
- Kocham Cię - niecałą sekundę później Hale mocno go pocałował. Tęsknił za tym smakiem, za dotykiem jego ust na swoich. Nie przejmował się teraz tym, że szeryf Stilinski mógł ich nakryć w każdej chwili. Stiles otworzył usta, aby język Dereka mógł do nich wtargnąć. Nie walczył nawet o to aby mieć dominacje. Liczyło się tylko to, że się całowali, a on oddawał się tej chwili.

***

- Nie rób tego Stiles, to głupie. Coś może Ci się stać - zrozpaczony głos ukochanego dotarł do jego uszu. Otworzył oczy, czemu miał je zamknięte? Stał przed nim Derek. Cały mokry. Skórę miał bladą jak śnieg. - Nie rób tego.
- Ale czego? - był trochę ogłupiały, czego miałby nie robić. 
- Nie ratuj mnie - wtedy do niego dotarło. Niedługo będzie musiał wyciągnąć Dereka gdziekolwiek się teraz znajduje.
- Dlaczego? Nie chcesz być ze mną? - w oczach stanęły mu łzy. To już nie był sen. Naprawdę ze sobą rozmawiali.
- Chcę i to bardzo, powiedziałem Ci, że niedługo się ze sobą spotkamy. Kiedy umrzesz. Masz przed sobą jeszcze naprawdę dużo do przeżycia Stiles. Znajdziesz kogoś, będziecie mieli śliczne dzieci, odziedziczą po Tobie oczy i ten zadarty do góry nos. Nie każ mi patrzeć jak cierpisz.
- Ty to wszystko widzisz? - po policzkach Stilinskiego słynęło kilka łez. - Widzisz i pozwalasz na to co się teraz dzieje? Gdybyś mnie kochał już dawno kazałbyś mi się zabić abym był z Tobą. A ty stoisz tutaj i mówisz, że będę szczęśliwy, że spotkamy się dopiero jak umrę ze starości! Co to ma być? Jakaś telenowela? W życiu tak nie ma. Albo jest się szczęśliwym z osobą którą kocha się bezgranicznie albo nie jest się szczęśliwy w ogóle. Ja jestem szczęśliwy przy tobie!
- To niebezpieczne szczęście - stał tam spokojnie. Powoli doprowadzał go do szału.
- Niebezpieczne? A co bez Ciebie jest bezpieczne? Nie ma mnie kto bronić, pocieszać, całować, przytulać. Zdecyduj się, wolisz abyśmy byli żywi razem po tym jak Cię wyciągnę z tego gdziekolwiek tam jesteś, lub będziemy martwi razem gdziekolwiek tam jesteś.
- Dobrze wiem, że i tak się mnie nie posłuchasz. Każda z tym opcji jest niebezpieczna dla Ciebie, ja już jestem martwy. Co jeśli ja wrócę a ty nie. Wiesz co zrobię? Pójdę do Argentów i poproszę aby mnie zabili w najbardziej bolesny sposób jaki znają.
- Dlaczego? 
- Bo chcę poczuć ten ból który teraz czujesz ty.
- Cytujesz mnie - uśmiechnął się słabo.
- Pamiętam każde Twoje słowo - Nie wytrzymał. Zaczął biec w jego stronę. Przytulił go mocno. Ile minęło zanim zorientował się, że przytula powietrze? Niezbyt długo. Otworzył oczy, a jedyne co zobaczył to kałuża wody pod jego butami. Wiedział gdzie go szukać. Jest tam gdzie go zostawił. W basenie.

 Obudził się powoli otwierając oczy. Ojca nigdzie nie było, a to oznacza że spokojnie mógł zadzwonić do Scott'a.Sięgnął po telefon i wybrał numer.
- Przyjedź jak najszybciej. Ojca nie ma, a obydwoje wiemy, że mnie nie wypuszczą. Będziesz musiał wyskoczyć ze mną przez okno. Lub przemycić mnie przez całą gromadę lekarzy. Jak już wyjdziemy z tego szpitala, pojedziemy prosto do Deatona i dowiemy się co mamy dalej robić. Ruszaj dupę i wsiadaj do samochodu, mamy mało czasu. - rozłączył się nie czekając na odpowiedź. Wiedział że przyjaciel go posłucha. Odłożył telefon na szafkę i sięgnął po torbę która leżała na krześle. Szybko założył bieliznę, parę dresów i kolorową koszulkę. No tak, on nie ma nic nie rzucającego się w oczy. Wyciągnął sobie z ramienia igłę która doprowadzała do niego płyny z kroplówki. Na resztę kabli musiał poczekać na McCall'a. Kiedy je odczepi momentalnie wszystko zacznie piszczeć, a wtedy droga ucieczki przez drzwi będzie niemożliwa. Czyli zostaje okno. Mineło jakieś dziesięć minut nim Scott dotarł do szpitala. Wszedł w miarę naturalnie do jego sali.
- Co robimy? - spytał na wejściu.
- Okno, nie ma innego wyjścia. Kiedy mi to odłączymy automatycznie wpadną tu lekarze. Zjebana aparatura - westchnął. Scott w tym czasie otworzył szeroko okno. - Mam tylko pytanie. Nie połamiesz nóg jak skoczysz ze mną na plecach?
- Nie wiem, niedługo się przekonamy - uśmiechnął się. Stiles zrzucił z siebie kołdrę. Usiadł na łóżku. Czekał na dobrą chwilę.
- Zobacz czy droga wolna - powiedział patrząc na drzwi. Wilkołak wyjrzał i rozejrzał się po korytarzu. Nikogo nie było.
- Droga wolna.
- To działamy - zaczął szybko odczepiać od siebie wszystkie kable. Scott pomógł mu wejść na swoje plecy, a następnie stanął przy oknie.
- Jesteś pewny?
- Miejmy to z głowy Scott! - wrzasnął mu do ucha a następnie lecieli w dół. Ziemia zbliżała się bardzo szybko, a jednak nadzwyczaj wolno. Na tyle wolno aby całe życie mogło przelecieć mu przed oczami. Poczuł mocne szarpnięcie do przodu. Otworzył oczy.
- Żyjemy? Scott żyjesz? - jego przyjaciel kiwnął głową. - To wiej zanim się zorientują jak wyszedłem. - Nadal siedział mu na plecach, jakoś mu to nie przeszkadzało. Dobiegli do samochodu. Usiadł po stronie pasażera. Jechali naprawdę szybko. Chciał to już mieć z głowy, chciał zobaczyć Hale'a.
- Wiesz, że będę musiał odkopać Derek'a i przynieść go do Deatona? Jak coś pójdzie nie tak będziemy musieli znów go zakopać.
- Nawet tak nie mów. On wróci, a ja razem z nim. Nic mnie przed tym nie powstrzyma, dobrze o tym wiesz. - warknął Stiles wpatrując się w jezdnię.
- Naprawdę musisz go kochać. - Stiles uśmiechnął się lekko i przytaknął głową. Ucieszyło go, że ktoś prócz niego tak myślał.
- Naprawdę go kocham.
- Jak to się stało, że wy no wiesz, byliście razem - zapytał cicho McCall.
- Jesteśmy razem - poprawił go Stilinski. - Poszedłem do niego do domu i powiedziałem, że mi się spodobał, a później jakoś samo wyszło - wolał nie wspominać co się wtedy stało.
- Ile "jesteście" razem - Scott dziwnie czuł się mówiąc o Dereku w czasie teraźniejszym, przyzwyczaił się do tego, że on nie żyje.
- Miesiąc. Jeden jebany miesiąc, a ja wiem, że to ten z którym mam zamiar być do końca życia. - po tym co powiedział obydwoje zamilkli.




Przepraszam że tak długo, ale jakoś nie mogłam znaleźć piosenki przy której dobrze by mi się to pisało. Macie to szczęście że wczoraj pobrałam nową i oto jest kolejny rozdział tego okropnego opowiadania. Haha, pewnie znów piszę do siebie. Jeśli chcielibyście usłyszeć tą piosenkę to kliknijcie TUTAJ.
Przepraszam za wszystkie błędy lub jeśli coś nie będzie miało sensu. Ciekawa jestem jakie są wasze przemyślenia na temat zakończenia :)

3 komentarze:

  1. Witam.

    Czytam Twojego bloga od samego początku, mimo, że się nie udzielam. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe :) Trochę martwi mnie brak nowego rozdziału; czekam na niego z niecierpliwością, a tu ani widu, ani słychu.

    Zaczynając więc od samego początku- każdy, absolutnie każdy blog Sterek jest dla mnie święty. Jest ich tak mało w ojczystym języku, że pochłaniam je na raz. Dlatego, gdy tylko się dowiedziałam o Twoim, natychmiast zaczęłam go śledzić.

    Co do historii... Nie spotkałam się jeszcze z taką. Śmierć Dereka to duży wstrząs dla całej watahy. Wydaje mi się, że reakcja Stilesa jest uzasadniona i rozumiem ją. Szkoda tylko, że jego przyjaciele są ślepi i zajmują się sobą. Wspomnienia ich związku są słodkie, aż chce się je czytać kilkukrotnie. Co do więzi pomiędzy bohaterami, nie dziwi mnie ani ona, ani reakcja Alfy. Tym bardziej, że wilkołaki to nadopiekuńcze kochańce do potegi n. Co do ostatnich słów, w tym rozdziale: miesiąc- tyle trwał ich sekretny związek, hę? I teraz widać jaka jest potęga miłości :) Zastanawia mnie tylko w jakich okolicznościach Derek zginął. Wiemy, że w basenie, by ratować Stilesa, ale tylko tyle. Chyba, że coś pominęłam.

    Kończąc, zakochałam się. Jest strasznie romantycznie i słodko, ale ja to kocham. Jestem starą romantyczką, przyznaję. Mam nadzieję, że ten przestój niedługo się zakończy.

    Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny,
    Szatanica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę staram się coś napisać, ale mnie dosłownie zacięło. Wszystko co piszę jest no cóż do dupy ;C

      Nie masz pojęcia jak miło się to czytało. Samych komentarzy jest mało, a to że was do tego nie zmuszam to już w ogóle niesamowite. Dzisiaj znów się za to wezmę, ale nie wiem czy coś wyjdzie. Mam sporo nauki, wiecie ostatnia klasa gimnazjum i egzaminy. W każdym razie dziękuję za wszystkie miłe słowa. ^^

      Usuń
    2. Ach, trzecia klasa gimnazjum. Pamiętam. Czy tylko mnie się wydaje, czy zabrzmiało to staro? ;) Ja mam teraz maturkę do zdania, także też nie jest łatwo. Trzymam kciuki.

      Wiesz, sama piszę amatorsko, jednak nie publikuję tego. Także z punktu widzenia autora, to bardzo mało rozdziałów będzie Ci się podobać, taka już nasza natura :)

      Mam nadzieję, że z dzisiejszych wyników coś wyjdzie, także wysyłam gorące uściski ^.^

      Usuń