sobota, 7 września 2013

Rozdział 2 - środa

 Wsiadł do samochodu trzaskając za sobą drzwiami. Oparł głowę o kierownicę. Nie miał już na nic siły. Ledwo cokolwiek widział. Powieki praktycznie przez cały czas były zamknięte. Chodzenie na lekcje i tak się nie opłacało. Nic z nich nie pamiętał. Nie miał nawet pojęcia kiedy wszedł i wyszedł z sali. Spróbował otworzyć szerzej oczy, lecz nic mu to nie dało. Sprawiło to tylko tyle, że był jeszcze bardziej zmęczony niż kilka sekund temu. Nie spostrzegł nawet kiedy zasnął.

- Wiem, że tu jesteś Derek! - krzyknął a echo rozniosło się po spalonym wnętrzu domu wilkołaka. Przyszedł do niego bo nie mógł dłużej wytrzymać. Musiał mu powiedzieć co czuje.
Dlaczego nie chciał się z nim spotkać? No tak, to przecież Hale. Gbur nad gburami który zawładną jego sercem. Zawsze mu się podobał, ale ostatnio przybrało to na sile. Szczególnie kiedy patrzył na niego. Widział w jego oczach uczucie którego nigdy wcześniej u niego nie widział i nie umiał go rozpoznać. Wszedł głębiej do domu rozglądając się po każdym pokoju kiedy usłyszał cichy szmer na górze. Zaczął biec po schodach, lecz jeden ze schodków nie wytrzymał ciężaru. Noga zapadła mu się w dół. Spróchniałe drewno przebiło się przez jego spodnie raniąc bladą skórę. Po chwili poczuł spływającą po udzie krew. Z każdym ruchem bolało go co raz bardziej.
- Cholera - usłyszał ciche mruknięcie nad sobą. Nie podniósł jednak głowy będąc bardziej skupionym na utrzymaniu jakiejkolwiek równowagi. Zauważył długie pazury zbliżające się do drewna. Niedługo później swobodnie mógł się stamtąd wydostać. Poczuł silne dłonie obejmujące go w pasie i stawiające do pionu. Podniósł głowę do góry napotykając na swojej drodze wściekłe zielone oczy.
- Ja... - spróbował coś powiedzieć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Co tu robisz Stiles? - Zapytał go ostrym tonem. Skulił się trochę czując na sobie jego przeszywający wzrok. 
- Muszę z Tobą porozmawiać - odzyskał mowę przypominając sobie po co tu przyszedł.
- Więc mów - Derek nadal trzymał go w pasie pomagając mu w utrzymaniu równowagi.
- Wolałbym nie stać kilka centymetrów od dziury która prawie urwała mi nogę - stwierdził próbując odejść na bok. Z marnym skutkiem.
- Trzymaj się młody - Hale przerzucił go sobie przez ramię jak zwykły kawałek materiału. Zniósł go na dół a następnie wyprowadził na zewnątrz. Posadził go na miejscu pasażera w Jeep'ie, a sam usiadł na miejscu kierowcy.
- Gdzie jedziemy? - spojrzał na niego jak na wariata.
- Do szpitala. Trzeba Ci to opatrzyć pacanie. Gdybyś tu nie przychodził nie byłoby kłopotu - warknął odpalając silnik.
- A więc to moja wina, że się przede mną ukrywałeś? Gdybyś zszedł od razu nie musiałbym schodzić po tym jebanych schodach! - odpyskował mu z wielką wprawą.
- Nie ja chciałem z Tobą rozmawiać - odpowiedział mu już z większym opanowaniem. Przez las jechali w ciszy. Stilinski postanowił się odezwać dopiero kiedy znaleźli się na prostej drodze.
- Ale ja chciałem z Tobą rozmawiać - mruknął pod nosem jakby dopiero wymyślił co mógłby powiedzieć.
- Teraz nie masz pod nogami wielkiej dziury - westchnął uważnie patrząc na drogę.
- Możesz przez chwilę nic nie mówić bo przygotowałem przemowę? - zapytał, a gdy tamten przytaknął zaczął mówić.
- Wiesz, że nigdy nie pałałem do Ciebie sympatią...
- Niezły początek - prychnął starszy.
- Miałeś mi nie przeszkadzać. Chodzi mi o to, że teraz jest inaczej. O wiele inaczej. Ja wiem, że jesteś typem samotnika, twoim jedynym przyjacielem jest Twój samochód, a jakiekolwiek towarzystwo doprowadza Cię do szału, ale mi się to spodobało. Ty mi się spodobałeś. Podobasz mi się - usłyszał pisk opon i poczuł mocne szarpnięcie w klatce piersiowej.
- Co powiedziałeś? - Derek odwrócił się w jego stronę.
- Nie tak to sobie wyobrażałem. - westchnął - Powiedziałem że...
- Tak, tak - nie pozwolił mu dokończyć. - Co masz na myśli mówiąc, że Ci się spodobałem?
- No ja.. Tak, chyba, nie wiem do końca. Zakochałem się w Tobie? - bardziej spytał niż stwierdził. W tej chwili miał wrażenie, że oczy Derek'a stały się o wiele większe, jeszcze piękniejsze. Tak myśl o tym w takiej chwili .
- Ja. Yhm. Nie wiem co powiedzieć - Hale poczuł suchość w gardle.
- Więc nie mów. - Stiles odwrócił się w jego stronę. Odpiął pasy i zbliżył się. Ich twarze dzieliły centymetry.
- Nie mogę. Coś Ci się stanie. Nie mogę - powtarzał w kółko zielonooki.
- Mam to gdzieś - położył mu dłoń na tyle szyi i przyciągnął do mocnego, niepewnego pocałunku który po chwili był pełen uczucia. 

 Obudził się z wielką pustką w głowie. To było jedno z najbardziej bolesnych wspomnień. Jego nieudolne wyznanie miłości które zmieniło resztę jego życia. Może gdyby tego nie powiedział Derek nadal by żył. Nie próbowałby go chronić za czym idzie brak śmierci. Przetarł oczy rozglądając się dookoła. Zauważył Scott'a zbliżającego się do samochodu. Szybko odpalił silnik i odjechał nie zaszczycając go ani chwilą uwagi. Nie chciał z nim rozmawiać. Zacząłby pytać, a on nie chciał odpowiadać. Zaczął myśleć o tym jaki był pierwszy pocałunek z Hale'em. Na jego usta mimowolnie wkradł się nikły uśmiech, ale za chwilę wypełniła go tylko fala bólu. Już nigdy nie poczuje jak zarost drapie jego delikatnie policzki, jak przygryza jego wargę chcąc sprawić mu przyjemność. Lewą dłoń skierował do uda na którym widniała blizna z tamtego popołudnia. Mógł ją wyczuć przez materiał spodni, kiedy wysilił swoje zmysły. Przez to wszystko na chwilę stracił panowanie nad samochodem. Jechał w tej chwili jak pijany. Z każdym dniem czuł się co raz gorzej. Nie widział w sobie żadnej poprawy. Since pod oczami stawały się większe i większe. Ciekawe co by było gdyby zakończył swoje życie w tej chwili. Mógłby wjechać w jakieś drzewo. Nie był jeszcze na to gotowy. Nie był pewien czy kiedykolwiek będzie gotowy, lecz jeśli taka była cena szczęścia to zamierzał się poświęcić. Wjechał na podjazd swojego domu i zgasił silnik. Wysiadł z samochodu ze spuszczoną głową. Drzwi o dziwo były otwarte. Postanowił zlekceważyć to, że jego ojciec był w domu i mógłby teraz zrobić mu wykład na temat ucieczek ze szkoły. Wszedł do kuchni aby się czegoś napić.
- Co tu robisz o tej porze? - spytał zdziwiony Ojciec.
- Nie mam teraz siły tym rozmawiać tato - odpowiedział błagalnym tonem. Miał nadzieję że mu odpuści. Ten jeden raz.
- Mógłbyś chociaż na mnie spojrzeć? - westchnął podchodząc do syna i odwracając go w swoją stronę. Nigdy nie chciał zobaczyć czegoś takiego. Ten ból w oczach, blada jak śnieg skóra, kości policzkowe wystające bardziej niż zwykle. Zakrył dłonią usta.
- Daj spokój, nie obchodzi Cię to - mruknął Stiles i wyminął go obojętnym krokiem. Skierował się do swojego pokoju gdzie położył się na łóżku z zamiarem zaśnięcia. Nie zdziwił się kiedy mu się nie udało. Cały czas miał w głowie tylko jedno słowo, a raczej imię.
DerekDerekDerekDerekDerek


Mam takie wrażenie, że ten jest krótszy od poprzedniego i tak pewnie jest. Przepraszam za ortografię i literówki

1 komentarz:

  1. Zakochałam się w Stereku. Po raz drugi.
    Świetnie opisujsz te emocje, wspomnienia i odzwierciedlasz każdego z bohaterów. Pierwszy pocałunek... Słodki, ale prosty. I dobrze! Zdziwił mnie tylko fakt, że Derek nie mógł go uleczyć. Jakiś romantyczny uścisk, a potem całus... No nic, moja wersja, ale twoja o niebo lepsza.
    Jeśli pojawi się nowy rozdział, moglabyś szepnąć słowo na sterekowe-fan-fictions-pl.blogspot.com ? Będę wdzięczna.
    Pozdrawiam, @hohoholland.

    OdpowiedzUsuń