Widzieliście kiedyś na filmach momenty w których ludzie biegną ale tak naprawdę cały czas stoją w miejscu nie zdając sobie z tego sprawy. Byłoby to kłamstwo gdyby Stiles tłumaczył sobie, że tak nie było. Możliwe, że miało to za zadanie zmęczyć go jak najbardziej. Myślał że jeśli szybciej będzie biegł, to może jakimś cudem uda mu się ruszyć z miejsca. Zatrzymał się i starał się myśleć. Walił w głowę pięściami, ciągnął za włosy, a po policzkach leciały, mu łzy.
- Po co to wszystko skoro nie mogę ruszyć się z miejsca?! - wrzasnął na całe gardło po czym upadł na kolana. Psychicznie był naprawdę silny co dawało mu większą możliwość na pokonanie tego wszystkiego. Wtedy nie liczyło się to jaką miał masę, ale to co czuł. Uczucia miały go poprowadzić.
- Der? Proszę, pomóż mi. - błagał na głos. Powtarzał to kilkanaście razy z przerwami na pociągnięcie nosem. Dlaczego tym dobrym ludziom musi dziać się tyle złego. Może jest to zapłata za to, że przez całe swoje życie byli szczęśliwi.
Zamknął oczy i skulił się na ziemi. Myśl Stiles! W takim stanie nie mógł myśleć. W głowie nadal widział tylko i wyłącznie martwe ciało Dereka. Chciał zobaczyć je żywe. Pełne życia. Nawet jeśli miałoby go znienawidzić. Myślał o tych wszystkich chwilach bez niego, o tym jak bardzo pragnął o nich zapomnieć i nigdy więcej ich nie wspominać.
- Otwórz oczy - szepnął jakiś dziwny głos. Nie był to jego wilkołak, poznałby go od razu. Ten głos słyszał pierwszy raz. Delikatny, wysoki, wręcz dziecięcy. Mimo wszystko postanowił zrobić to co mu powiedziano. Był w jakimś małym pokoju. Cztery ściany pokryte dziwnymi wzorami których nigdy nie widział na oczy. W pomieszczeniu było dość ciemno aby nie widzieć sufitu, ale dość jasno aby dostrzec że na każdej ze ścian była para drzwi. Nie jakieś tam zwykłe pary drzwi. Jedne były jasno-niebieskie pokryte różnego rodzaju malowidłami typu dinozaur wyglądający jak jeden wielki kleks. Drugie były białe, wyglądały jak drzwi od jego pokoju. Trzecie były z pewnością drzwiami od posiadłości Hale'ów, a czwarte były masywne, metalowe. Nic nie było przez nie widać. Wiedział, że już kiedyś spotkał je na swojej drodze, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć kiedy, gdzie lub jak.
- Wybór należy do Ciebie. Wybierasz jedne, wchodzisz i nie możesz wrócić póki nie znajdziesz tego co naprawdę znajduje się w tym pomieszczeniu. Tylko za jednymi drzwiami znajduje się ten za którym tak bardzo tęsknisz. Masz minutę. Koniec czasu równy jest powrotu do rzeczywistości, a wtedy już nigdy tu nie wrócisz. Czas liczę od: teraz. - znów ten głos, ale musiał posłuchać.
Myśl Stiles co może być za każdym z nim. Białe na pewno odpadają. Niebieskie są z czasów jego dzieciństwa kiedy jego matka jeszcze żyła. Derek musi być za tymi czerwonymi. To w końcu jego dom. Powinien tam być. Pozostaje tylko pytanie co jest za metalowymi drzwiami.
- Trzydzieści sekund - to za mało. To jedno wielkie ryzyko. Jeśli nie znajdzie Dereka równie dobrze może się zabić tu i teraz.
Przez jego umysł przemknęła jedna krótka chwila, ale okazała się ona naprawdę ważna. Basen szkolny. To do tego prowadzą te drzwi. Jak mógł zapomnieć. Teraz tylko przez nie przejść.
- Pięć... - robi pierwszy niepewny krok.
- Cztery... - drugi. Jego umysł szaleje. A co jeśli to nie te?
- Trzy... - chwyta za klamkę, zamyka oczy.
- Dwa... - Naciska klamkę i otwiera drzwi.
- Jeden... - wskakuje do środka zanim rozpływają się w powietrzu.
Chwila ciemności. Kto zgasił światło? Ach, no tak, ma zamknięte oczy. Gdyby sprawa nie była tak poważna śmiałby się sam z siebie jak w taniej komedii. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku. Więc to jest to gdziekolwiek Derek się teraz znajduje. Lubił nazywać tak to miejsce. Świat równoległy nie oddaje dramaturgii jego sytuacji.
- Der?! Jesteś tutaj? - zawołał niepewnie. Błagał tylko o to aby nie musiał zmierzyć się ze swoim złym bliźniakiem. Kilka bąbelków wydostało się spod powierzchni wody. Biegiem rzucił się w stronę zbiornika. Zerknął w dół. Był tam, ale był martwy. Albo umierał. Jak to możliwe? Przecież z nim rozmawiał. Był wtedy cały i zdrowy. Raz zdarzyło mu się tylko widzieć Hale'a w swoim śnie. Był zły, tak jakby zezłościła go jego własna śmierć, lecz kto by mu się dziwił. Możliwe, że była to tylko podświadomość Stilinskiego, ale im dłużej nad tym myślał tym bardziej w to wątpił.
Jeden głośny ryk przeszył ciche do tej pory pomieszczenie. Echo odbiło się od zimnych ścian przerażając przy tym nastolatka. Spojrzał w górę. Na jednym z metalowych szczebli zwisała jakaś postać. Jakiś wijący się stwór, ten sam który zaatakował go poprzednim razem, ale teraz nie miał go kto obronić. Cała sytuacją się powtarzała. Miał ochotę wrzeszczeć z wściekłości. Czemu nic nigdy nie może był łatwe?
Kiedy opowiadał o tym Scott'owi ten mu nie wierzył tłumacząc to zwidami. Mówił, że czasami gdy człowiek jest przerażony wytwarza coś co tłumaczyłoby jego strach. Oczywiście zwalił później wszystko na Kanimę.
Dziwiło go tylko jedno. Czemu to coś jeszcze się na niego nie rzuciło? Myślał, że ulży mu w cierpieniach. Bum i zaraz po nim. Zdał sobie sprawę, że go nie widzi. Spojrzał w bok. Przy krawędzi basenu leżał on sam. Smutne oczy które chciałyby uronić łzę, ale nie mogły. Bezgłośnie wołające o pomoc. Jakie było wtedy jego największe marzenie? Umrzeć razem z Derekiem. Ale przyszedł tu aby ich obydwu uratować. Może to nie o to w tym wszystkim chodziło. Może chodziło o to aby być razem bez względu na to gdzie. Przypomniał sobie co sobie tłumaczył tuż przed wejściem do tej lodowatej wody. Nie ważne jak, ważne, że razem. Bez chwili zastanowienia wskoczył do basenu. Popłynął na samo dno. Chwycił bezwładne ciało wilkołaka i wkładając w to jak najwięcej siły, wyciągnął je na powietrze.
- No dalej Derek. Ocknij się - mówił do niego dysząc ciężko.
- Jesteś wilkołakiem. Obudź tą leniwą dupę! - krzyknął szeptem. Spojrzał w bok. Jedną ręką nadal podtrzymywał ich oboje na powierzchni.
- Błagam Derek! O nic więcej nigdy Cię nie poproszę tylko się obudź - szepnął. Ostatnia iskra nadziei powoli się rozpływała.
Kaszlnięcie, a zaraz potem drugie i zapadnięcie klatki piersiowej pod dłonią podtrzymującą jego ukochanego. Wydech, wdech. Kaszlnięcie. Głęboki wdech i ten głos.
- Wróciłeś po mnie - głowa Hale'a nadal spoczywała na jego ramieniu. To był jeden wielki zastrzyk energii. Coś jakby nagle w jego żyłach zaczęły płynąć litry napoju energetycznego. Otworzył szeroko oczy. Jego usta opuścił oddech radosnej ulgi. Uśmiechnął się szeroko. Jeszcze nigdy się tak nie uśmiechał.
- Kocham Cię - powiedział dusząc w sobie płacz szczęścia. Po kilku chwilach wysiłku natrafił na usta Dereka. Pocałował je delikatnie bojąc się, że Derek może w każdej chwili znów stać się tylko i wyłącznie kałużą wody. Jego świat zaczął dziwie wirować, a następnie rozpływać się. Panika. To jest jedyne słowo którym mógłby teraz opisać swoją sytuację. Obydwoje zapadli się pod wodę i zaczęli dusić, ale ani na chwilę Stiles nie puścił wilkołaka, nie miał takiego zamiaru.
- Udało Ci się - ten głos. Jak to mu się udało, przecież oni tonął do jasnej cholery. Jego chwilę temu idealny świat walił się z każdą sekundą braku powietrza.
***
Otworzył szeroko oczy, i wynurzył się z wody. Pierwszym co zrobił to złapanie głębokiego wdechu. Czy to wszystko było naprawdę? A może to jego kolejny sen. Rozejrzał się dookoła. Deaton, Scott, Derek, wszystko po staremu. Chwila co? Derek?
- Derek! - wrzasnął ze szczęścia. Szybko wygrzebał się z wanny i podszedł do Hale'a. Spojrzał na niego niepewnie bojąc się o to, że ten jednak go nie pamięta. Oglądał dużo filmów w których właśnie tak się działo. Nie były to szczęśliwe filmy. Przynajmniej nie dla niego.
Czarnowłosy mężczyzna wyszedł z wanny, jego mięśnie, wygląd, wszystko było na swoim miejscu. Nawet dusza. Nie miał żadnego problemu ze stanięciem na nogach. W oczach Stilinskiego pojawiły się łzy, ale nie te smutku, tylko te najprawdziwszego w świecie szczęścia.
- Nie przytulisz mnie? - zaśmiał się Derek. Tylko tyle mu było potrzeba aby jego wszystkie obawy zniknęły. Nie przejmował się tym iż obydwaj byli mokrzy a Hale na dodatek w ziemi. Wtulił się w niego mocno i najzwyczajniej zaczął płakać. Tak głośno jak nigdy przedtem. Derek owinął go swoimi wielkimi, silnymi ramionami i tulił tak długo póki się nie uspokoił. Całował go w głowę mówiąc mu jak bardzo nie może uwierzyć w to iż Stiles zrobił to dla niego. Usłyszał za sobą coś jak gwizd. Odwrócił się do tyłu. Scott.
- Jeśli jeszcze raz będziesz chciał zrobić coś takiego to Cię zabiję. Gdybyś obudził się minutę później byłbyś martwy. Twój Ojciec mnie zabije jak się dowie, że to ja wyciągnąłem Cię ze szpitala. Nie, Twój Ojciec będzie do mnie strzelał jakąś godzinę aby wyładować złość a dopiero później mnie zabije - paplał bez sensu jak głupi. Brązowooki przestał zwracać na niego uwagę.
- Kiedy się obudziłeś? - szepnął do Derek'a.
- Kilka minut przed Tobą. Bałem się, że tam zostałeś - brakowało mu tego opiekuńczego tonu. Czy teraz wszystko może być tak jak dawniej?
- Jak powiem o nas Ojcu to wygoni Cię z miasta - zaśmiał się chcąc rozluźnić atmosferę.
- Zaraz tu będzie. Słysze jego samochód - powiedział, ale nawet na chwilę nie wypuścił Stilinskiego ze swojego uścisku.
- Mam przejebane - stanął na palcach i pocałował Hale'a najmocniej jak umiał. Cała jego tęsknota odpłynęła gdzieś daleko zastąpiona przez niepodważalne szczęście.
Okej. Został mi już tylko epilog. To nigdy nie miało być długie opowiadanie. Szczerze powiedziawszy miałam ich obydwu uśmiercić, ale nie miałam serca. Sama w sobie nie mogłam tego zrobić xD. Błagam bądźcie zadowoleni z tego rozdziału. Trochę nad nim posiedziałam :) PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY
CHCECIE ABYM COŚ JESZCZE NAPISAŁA? JAK TAK TO O KIM?
Wybacz, ale... ASFSAGSGDAFGADFSGSDFASFDASFASFADSF.
OdpowiedzUsuńTak. Właśnie. Czekam na epilog, ale opowiadanie już jest niesamowite. Naprawdę mi się podoba. Tyle bólu, cierpienia, tęsknoty i... szczęście.Bogu dzięki, że przeżyli. W innym wypadku sama wskoczyłabym tam do tej wanny!
A jeśli chodzi o kolejne ff - Sterek, Sterek i jeszcze raz Sterek. Tylko on jest wart takich arcydzieł.
Ten rozdział był NIESAMOWITY! Sama sądziłam, że ich zabijesz, a tu taka urocza niespodzianka! Troszkę mi przykro, bo został tylko epilog, aczkolwiek stara historia się kończy, a nowa zaczyna. I co do tej nowej - Stereka poproszę!
OdpowiedzUsuń