Czasami potrzebny jest nam czas. Czas którego zazwyczaj nam brak w najbardziej potrzebnych momentach. Czasami leci zbyt szybko, czasami zbyt wolno, ale najczęściej chce się go po prostu zatrzymać w danej chwili i nie wznawiać póki się nie zadowolimy. Niektórzy chcieliby zatrzymać chwilę cierpienia, aby cierpieć dłużej, inni chwilę szczęścia, aby być szczęśliwym dłużej. Czemu nie możemy tak zrobić? Nawet kiedy nie jesteśmy ludźmi. My kierujemy naszym życiem, ale nie jego przebiegiem. Można wierzyć w Boga. Wiara jest ważna, bez względu na to w co. Najbardziej jednak narzuca się pytanie dlaczego szczęście trwa tak krótko, a ból może trwać wiecznie.
Stiles był zraniony. I to tak bardzo, że umarł wewnętrznie nawet o tym nie wiedząc. Możliwe że go to zabije, że go osłabi, ale możliwe też że pomoże mu przetrwać. Wtopić się w tłum. Tłumaczył to sobie tak iż nikt go nie widzi, bo wszyscy są tak samo cierpiący jak on, lecz strata kogoś naprawdę ważnego jest o wiele bardziej widoczna. Zabawne w tym jest to, że nikt nie był aż tak wybudzony z codzienności aby coś dostrzec. Nawet jego przyjaciele, rodzina.
Kiedyś nadchodzi ta chwila. Wiemy o bliskiej śmierci, ale wierzymy, że ona nie nadejdzie, lub chcemy to przyśpieszyć. Błagał wtedy o to aby móc widzieć przyszłość żeby zobaczyć co się z nim stanie. W sumie byłoby to dla niego nawet pocieszające bez względu na to co by się z nim tak naprawdę stało.
Możemy teraz podsumować ten wywód. Mimo tego, że chcemy zrobić wiele, wszystko, tak naprawdę możemy tylko dać się ponieść i zobaczyć co będzie, bo nie zobaczymy tego, ale też nie zmienimy tego co zrobiliśmy. Czemu tak musi być? A może to tylko głupi sen który trwa zbyt długo i jest zbyt realistyczny. Może obudzimy się jako niemowlaki i będziemy wiedzieć co się stanie, czego nie robić, a co robić. Nad tym się właśnie zastanawiał. Skoro to wszystko się dzieje to i to może być prawdziwe, ale nieprawdziwe. A teraz nie wie czy ktoś cokolwiek z tego zrozumie bo on opowiada to co dało mu siłę.
Podjechali pod przychodnię Deatona. Stilinski miał to dziwne uczucie, że coś pójdzie nie tak, ale dzięki temu wszystko pójdzie dobrze. Co może pójść nie tak? Wszystko? Ach to tylko przypomniałoby mu o tym jak wielkiego ma pecha. Jak on się w to w ogóle wpakował. No tak. Zakochał się, w najcudowniejszym mężczyźnie chodzącym po tej ziemi. Takie jego własne gburowate słoneczko. Uśmiechnął się do siebie kiedy o tym pomyślał. Chciał go w końcu zobaczyć obok siebie w lustrze. Przytulałby go i szeptał miłe słowa do ucha. Mimo wszystko Derek Hale był niesamowicie wrażliwym facetem. Miłość traktował niezwykle poważnie, może ze względu na to, że w życiu zaznał jej naprawdę niewiele.
Stiles wysiadł z samochodu, zbyt szybko. Zachwiał się i poleciał do przodu. Ten dzień w szpitalu nic mu nie dał. Jęknął z bólu próbując się podnieść. Po chwili obok niego pojawił się Scott. Chwycił go pod pachy i podniósł do góry z niezwykłą łatwością, tak jak robił to Derek. Uśmiechnął się, chcąc przez to powiedzieć, że wszystko jest okej. Kto by się na to nabrał. Patrząc jedynie na jego cień można było powiedzieć co tak naprawdę się z nim dzieje. Złapał swojego przyjaciela za ramiona dając tym znak iż może go puścić. Zawroty głowy nieco się osłabiły, a siłę do chodzenia dała mu myśl, że zaraz uratuje Hale'a. To chyba najlepsza myśl w tym wszystkim. Wolnym ale, w jego mniemaniu, szybkim krokiem udał się w stronę wejścia. Dawno go tu nie było. Właściwie od śmierci sami wiecie kogo. No tak teraz będzie mówił o nim jak o Voldemorcie z Harry'ego Potter'a. Tak nie może być, jego wilkołak jest o wiele przystojniejszy.
Udał się na tyły przychodni gdzie spotkał doktora, lub weterynarza, sam nie wiedział jak miał go nazywać. Deaton przywitał się z nim, ale patrzył na niego ze zmartwieniem, jakby chciał mu coś powiedzieć, ale nie miał odwagi aby to zrobić.
- Więc co robimy? - zaczął Stiles.
- Musimy poczekać aż Scott przywiezie... - zaciął się. Jego serce pękało widząc twarz Stilinskiego.
- Jego ciało - szepnął nastolatek spuszczając głowę. Pierwszy raz powiedział tak o Dereku. Nazwał go ciałem.
- Tak - przytaknął mu Deaton. - Posłuchaj Stiles. Jest naprawdę małe prawdopodobieństwo tego, że uda Ci się go stamtąd wyciągnąć. Minęło już trochę czasu.
- Czemu mam dziwne wrażenie, że nie chodzi panu o czas - mruknął próbując na niego zerknąć.
- Nie dasz rady. Jesteś za słaby. Przykro mi, że Ci to mówię. Myślałem, miałem nadzieję, że jest z Tobą trochę lepiej, ale jednak się myliłem - miał nadzieję że młody chłopak spojrzy na niego.
- Sam jesteś słaby. Może nie wyglądam, ale nigdy w życiu nie miałeś przed sobą silniejszego człowieka. Derek będzie żył, ja będę żył i wszyscy będziemy szczęśliwi jak nigdy przedtem. Dotarło czy mam powtórzyć jeszcze raz? - warknął gniewnie patrząc mu teraz w oczy. Nikt mu teraz nie wmówi, że nie da rady.
- Ale Stiles...
- Żadnego "ale Stiles". Jak mi się nie uda to będę razem z nim. Nie obchodzi mnie w jaki sposób z nim będę - oparł głowę na dłoniach czując napływające łzy. Może jednak jest słabym człowiekiem. - Wytłumacz mi na czym to będzie polegało - dodał szybko czując, że jego głos niedługo się załamie.
- No cóż... Widzisz te dwie wanny napełnione wodą? - przytaknął. -Kiedy Scott przyjedzie, w jednej zanurzymy... Derek'a, a w drugiej Ciebie, ale najpierw wrzucimy tam lód i zioła które są potrzebne, aby się tam dostać.
- Myślałem, że będę musiał złożyć jakieś ofiary z krwi, ale to nie wydaje się takie złe - westchnął próbując pocieszyć sam siebie.
- Będziesz na wpół martwy, ale w Twoim stanie możesz nie mieć siły aby się obudzić
- Nie dbam o to - zamilkli obydwaj.
Deaton wziął się za mieszanie ziół a Stilinski siedział i myślał. Myślał o tym co będzie jak się obudzą. Może Hale nie będzie pamiętał o tym, że kiedykolwiek byli razem, lub co gorsza zapomni o tym, że kiedykolwiek go poznał. To wszystko wydaje się teraz takie surrealistyczne, ale wtedy on nie mógł zebrać się w sobie aby przestać wymyślać nowe powody dla których lepiej by było jednak umrzeć. Wtedy Derek prawdopodobnie będzie mógł kochać go już zawsze i z wzajemnością. W tamtej chwili układał plany o tym jak wezmą ślub, zaadoptują dziecko i będą żyli długo i szczęśliwie, nawet jeśli nikt ich szczęścia nie będzie akceptował. Usłyszał jak ktoś puka do tylnych drzwi. Przestraszył się. Nie chciał widzieć tego co zobaczył.
Do środka wszedł Scott trzymając wiotkie ciało jego ukochanego. Blade i brudne od ziemi. Jednak nie rozłożyło się ani trochę. Chciał myśleć, że to przez to iż był wilkołakiem. Przyglądał się temu i nie mógł powstrzymać łez. Gdyby nie on prawdopodobnie widziałby przed sobą uśmiechającego się do niego mężczyznę o groźnych zielonych oczach które patrzyłyby na niego z miłością. Poczuł gulę w gardle i nie miał już siły aby ją powstrzymać. Z jego oczu po kolei zaczęły wypływać słone łzy. Nie mógł złapać oddechu. Dostał histerii i nie wiedział co zrobić. Usiadł pod ścianą i zakrył oczy, ale nawet kiedy to zrobił nadal widział to co przed chwilą. Gryzł język mając nadzieję że coś to da. Nic to nie dało. Przez to poczuł tylko smak krwi w ustach. Zebrało mu się na wymioty. Nie był na to przygotowany. Miał nadzieję, że zanurzy się a jak się obudzi to Hale będzie stał przed nim cały i zdrowy, gotów na to aby go przytulić. Głupie marzenia. To rzeczywistość.
Deaton patrzył na to wszystko ze współczuciem, a Scott myślał iż zaraz wyrwie sobie serce. Co on by zrobił gdyby coś stało się Allison? Prawdopodobnie znosiłby to tak samo jak jego przyjaciel. Mógł sobie wmawiać, że będzie silny, będzie dawał przykład innym, ale byłoby to jedno wielkie kłamstwo. Doktor kazał Scottowi włożyć ciało Derek'a do wanny w której był już umieszczony lód. Następnie podszedł do Stilinskiego mówiąc mu, że już czas. Albo teraz albo mogą czekać kolejny rok. Stiles nie wiedział dlaczego tak powiedział, ale wolał o tym nie myśleć. Skorzystał z pomocy przyjaciela aby wstać. Spojrzał na Detona, następnie na wannę a później znów na niego. Opanował płacz i skierował się w jej kierunku. Był ciekaw czy będzie to bolało.
Włożył jedną nogę a następnie drugą. Czuł jakby wbijały się w niego setki tysiące igieł które wykręcają się w każdą stronę chcąc zranić go jak najbardziej. Usiadł powoli. Oddech zatrzymał mu się a Deton krzyknął szybko do Scotta aby ten go zanurzył. Wtedy wszystko znikło.
***
Otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła. Stał właśnie przed szkołą. Co to ma być? Na dodatek był cały mokry. Przestał o tym myśleć kiedy przypomniał sobie co ma zrobić. Rzucił się biegiem do środka czując lekki niepokój. Musi go odnaleźć. Inaczej nic już nie będzie miało sensu.
(Scott)
- I co teraz doktorku? - spytał nadal trzymając dłonie w lodowatej wodzie.
- Jeśli obydwoje, lub sam Stiles nie wybudzą się przed północą możemy pożegnać się z nimi na zawsze - westchnął Deaton.
- Co? O tym nic nie wspominałeś! - krzyknął Scott.
- A czy wtedy powiedziałbyś mu o tym? Czy wystawił go na i tak pewną śmierć?
Wilkołak zastanawiał się nad tym chwilę, ale niedługo później sam w duchu przyznał mu rację. Stilinski wcześniej sam już skazał siebie na śmierć. Teraz miał okazję sam siebie uratować.
HUHUHU. Skończyłam to jak wróciłam z kościoła.
Chciałabym szczerze przeprosić wszystkich którzy nadal odwiedzają ten blog. Nie sądziłam, że w najbliższym czasie uda mi się coś napisać, ale pomógł mi komentarz Szatanicy. więc pokłony dla tej Pani. Zdziwiło mnie, że ktoś kto pisze maturę czyta moje wypociny O__o.
Przepraszam za błędy, ale było to pisane na szybko aby skończyć zanim moja wena znów mnie opuści.
CHCIAŁABYM JESZCZE ZAPYTAĆ O TO JAKIE PRZEWIDUJECIE ZAKOŃCZENIE?
Świetne, wspaniałe, niesamowite... Sama piszę, ale zaledwie jednostrzałowce. Tam zaledwie zdążę się rozwinąć, a już kończę. Tu jest inaczej. W tym fan fiction jest wiele opisów emocji, myśli, odczuć, ale bardzo dobrze, bo opowiadanie i charakter w jakim jest trzymany właśnie tego wymaga. Gdyby było ich zbyt wiele, nudziłoby, ale jest w sam raz. Doskonale obrazujesz Stilesa. Słabość, spowodowaną brakiem Dereka, ale i w pewnym momencie 'mentalną siłę'. Podoba mi się. Bardzo.
OdpowiedzUsuńPisz dalej, pisz. Czekam.
Okey, poczułam się staro *.* W każdym bądź razie, mam nadzieję, że mój wiek nie przeraził Cię zbytnio.
OdpowiedzUsuńZaczynając od początku, bardzo się cieszę, że mogłam pomóc z rozdziałem. Aż duma mnie rozpiera!
Rozdział zaczęłaś inaczej niż zwykle. Przemyślenia filozoficzne dają Ci chwilę na zastanowienie się, co byś chciała przekazać Nam, ale i pokazać, i sobie. Dzięki nim świetnie wczuwasz się też w bohatera, który za chwilę ma stanąć w trudnej sytuacji. Poza tym, jako czytelnik, to też dla mnie taka rozmowa z Tobą. A aspekt szczęścia i straty to bardzo ważna kwestia.
Przemyślenia Stilesa pod przychodnią są słodkie. Najbardziej rozśmieszyły mnie słowa: " Zakochał się, w najcudowniejszym mężczyźnie chodzącym po tej ziemi. Takie jego własne gburowate słoneczko. ". Przecudnie to ujęłaś. Aż chciałabym zobaczyć taką gburowatą i obrażoną minkę Dereka, który po chwili mówi: "Kocham Cię", po czym obraża się jeszcze bardziej, bo zaczął się rumienić. Ojej, aż bardziej mi się Stilesa zrobiło żal. Tym bardziej patrząc jak się chwieje i przewraca. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak musiał się poczuć, gdy zobaczył ciało Dereka; takie bezsilne i bez życia.
Szczerze mówiąc, uczucia Scotta napawają mnie satysfakcją. Dlaczego? Bo dopiero teraz zdaje sobie sprawę jak czuje się jego przyjaciel, a przede wszystkim jak on by się czuł w jego sytuacji. Trochę późno, ale lepiej niż wcale.
Zastanawia mnie tylko gdzie jest Isaac? W końcu był blisko z Derekiem, przynajmniej z jego strony. Czyżby tak mocno przeżywał żałobę w samotności? I gdzie jest reszta watahy? Jak oni się mają?
Na koniec, 12 godzin, tak? W ciągu tego czasu, ma się wszystko rozwiązać. Hm, hm, hm... Ciekawe :) Jakie będzie zakończenie? To zależy od Ciebie. Z jednej strony, moja romantyczna strona by chciała, aby żyli długo i szczęśliwie, i tak dalej. Jednak z drugiej... Szczerze zastanawiam się jak by się wszyscy zachowali, gdyby Derek wrócił, ale Stilesowi zabrakło by sił. Takie poświęcenie... W końcu, w rozrachunku, to Alfa jest bardziej potrzebny. Ale jednak to Stiles, prawda? Bardzo ważna postać, tym bardziej dla Dereka.
Mam nadzieję, że tym razem też moje przemyślenia się przydadzą. Życzę dużo weny i liczę, że rozdział szybciutko się pojawi,
Szatanica.